Nawiązując do artykułu o największym koszmarze Azji, który znajdziecie >>Tutaj<<, zaczęłam się zastanawiać co by było gdyby. No właśnie, co by było gdyby wybuchła Wojna Chińsko-Japońska o sporne wyspy Senkaku? Nawet nie zaglądając w linka, którego podałam, słysząc słowa "Chiny", "Japonia" i "wojna", aż nie przyjemnie robi się na żołądku i duszy. Wszyscy mamy nadzieję, że nigdy do takowej nie dojdzie i niech tak zostanie!
Jednak... gdyby. (Aż włos się jeży jak o tym pomyślę!) Patrząc na to jakim wojskiem dysponują te kraje i ich sojusznicy, można by rzec, że byłaby to najgorsza i najbardziej brutalna wojna na całym świecie. Chiny mają Koreę Północną (każdy domyśla się po co, ale o tym nie będziemy dyskutować), natomiast za Japonią murem stoją Stany Zjednoczone.
USA, Chiny, Japonia - trzy najbardziej rozwinięte państwa świata. Miażdżą "konkurencję" gospodarczo i technologicznie. Myślę, że taki konflikt (na poziomie gospodarki i technologii) wśród tych państw jest najzdrowszy.
Wyspy sporne w Azji to chleb powszedni. Jakie Wy macie zdanie o azjatyckich konfliktach zbrojnych? Myślicie, że jest jakiś sposób żeby załagodzić wszystkie sporne kwestie?
Osobiście uważam że jakiekolwiek starcie sił zbrojnych pogorszyło by sytuację chwili obecnej
OdpowiedzUsuńKhem, Japonia jako państwo rozwinięte technologicznie, owszem, ale gospodarczo dawno opuściła ją dobra passa - coś tak jakby w latach 80. ubiegłego stulecia, a od tego czasu jeśli nie równia pochyła, to przynajmniej stagnacja.
OdpowiedzUsuń